sobota, 10 listopada 2012

R.13

Pierwszy raz od dłuższego czasu wstałam szczęśliwa. Nie myśląc o tym, co będzie i co było. 
Byłam na prawdę szczęśliwa. Śniadanie do łóżka i rozmowa z chłopakiem to tylko polepszyło mój humor.
Wstając z łóżka zauważyłam, że dostałam kolejną wiadomość od nieznanego nadawcy o treści: ,,To tajemnica.''  Ten email trochę zepsuł mój nastrój. Po chwili zastanowienia postanowiłam poznać mojego wielbiciela. Z początku myślałam, że to Christopher, ale kiedy rozmawiałam z nim i spytałam o przesyłkę był tak samo zdziwiony jak ja. Mój kolejny trop prowadził do Toby'ego. Chciałam się z nim spotkać, ale jak był potrzebny to nie można było się z nim skontaktować, a jak mam go dość, to nagle jest wszędzie!
Po prawie całym dniu szukania w końcu go znalazłam.
- Hej - przywitałam się podchodząc do niego.
- Cześć - odpowiedział ze zdziwieniem na mój widok.
- Muszę się Ciebie o coś zapytać. 
- Pytaj. - Odpowiedział z zaciekawieniem.
- Czy to Ty wysłałeś mi bombonierkę i różę oraz wiadomości? - Spojrzałam na niego licząc na szczerą odpowiedź.
- Ktoś Ci wysłał czekoladki i kwiatka? Może to ten Twój chłopak? Pytałaś go?
- To nie Ty?! - Odpowiedziałam z odrobiną ciekawości oraz zaskoczenia.
- Nie. Ja bym wpadł na coś bardziej oryginalnego, nie sądzisz? - Zapytał, zerkając na mnie.
- Racja. - Powiedziałam z chwilą zastanowienia. Następnie dodałam - Dziękuje za pomoc. Muszę lecieć. Na razie. - Usłyszałam tylko odpowiedź - Nie ma, za co. 
Po powrocie do domu zastanawiałam się od kogo mógł być ten prezent i nikt mi nie przychodził do głowy.
Na wieczór poszłam z Chris'em do pobliskiej knajpy coś przekąsić i chwilę posiedzieć. Po głowie chodziły mi tylko myśli w stylu: ,,Kto to może być? Jeżeli nie Chris i Toby to kto?".
Kiedy rozmawiałam z chłopakiem zauważyliśmy, że jego brat przyszedł. Rozejrzał się po całym pomieszczeniu jakby kogoś szukał. W tym samym momencie Chris poszedł zamówić kawę i chyba do łazienki, a ja wymieniałam wiadomości SMS z Kat. Nim się zorientowałam jakiś głos szepnął mi do ucha: ,,Podobał Ci się prezent? Zaskoczona?". Kiedy się odwróciłam za mną stał nikt inny jak Ian. Brat mojego chłopaka. Byłam zdziwiona i to bardzo. - Ty? Dlaczego Ty? - Zapytałam.
W tym samym czasie wrócił Chris i spytał: - Co się tu dzieje? 


------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chciałam Was powiadomić, że już nie będę zaznaczać na kolorowo rozmów.  Mam nadzieję, że ktoś to w ogóle czyta. Mile widziane są komentarze, bo chce znać Waszą opinię.
Dziękuje. 

piątek, 9 listopada 2012

R.12

Ten sen był naprawdę dziwny. Chwilowo się zastanawiałam, czy to nie był sen na jawie. Początkowo był piękny słoneczny poranek, obudziłam się na jakiejś polanie, niedaleko było można zauważyć piękny dom oraz to, co się wokół niego znajduje. Kiedy wstałam dostrzegłam, że ktoś rozłożył piknik niedaleko mnie, ale nikogo nie widziałam. Udałam się w kierunku tego domu. Był on dalej niż się wydawało, gdy już dotarłam na miejsce przeszłam się wokół całego budynku. Nie zauważyłam nikogo, a następnie weszłam do środka. Wnętrze było przepiękne, można by stwierdzić, że urządziła je kobieta z wyrafinowanym, a zarazem wygodnym stylem. Po prawej stronie był salon z kominkiem, meble były nowoczesne w jasnych kolorach. Na środku pokoju stał szklany stół, a obok niego biała kanapa na przeciw, której stały dwa fotele o tej samej barwie. Następnie skierowałam się w stronę kuchni, która była na końcu korytarza. Jej wystrój był również w jasnym, ale tym razem kremowym kolorze. Nie mogło oczywiście zabraknąć dużego stołu oraz blatu. Na dole jeszcze były z dwa pokoje, ale ja udałam się na górę. Na pierwszym piętrze było można dostrzec trzy pomieszczenia lecz korytarz prowadził jeszcze dalej. Zajrzałam najpierw do najbliższych drzwi, była to sypialnia z książkami i biurkiem, następne drzwi były od łazienki, kolejne również były od sypialni do której tylko na moment zajrzałam, aby sprawdzić, czy nikogo tam nie ma. Postanowiłam pójść dalej korytarzem okazało się, że są tu jeszcze dwie sypialnie oraz kolejne schody prowadzące na poddasze. Chciałam tam zajrzeć, ale drzwi były zamknięte. Postanowiłam zejść na dół. Chwilę później usłyszałam czyjś głos, głos mężczyzny. Wyjrzałam z kuchni na korytarz i po chwili zobaczyłam jego twarz. To był Ian. Brat Chris'a. Moją pierwszą reakcją było zdziwienie, a następnie coś w rodzaju strachu, ale nie trwało to długo ponieważ on szedł w moim kierunku. Rozejrzałam się po pomieszczeniu z nadzieją, że znajdę jakieś miejsce do ukrycia, ale na marne, chwilę później Ian był już w kuchni. Było dla mnie to dziwne, że ucieszył się na mój widok, a po chwili podszedł do mnie i pocałował namiętnie. Nie mogłam się mu oprzeć, ale nagle przypomniałam sobie, że umawiam się z jego bratem i do cholery jasnej co to było, i dlaczego się z nim całuje?! Kiedy zamierzałam się od niego oderwać nagle zadzwonił telefon i się obudziłam.
To była Kat. Chce się dzisiaj spotkać.

***

Długo z nią nie siedziałam. Musiała jeszcze coś załatwić. Rozmawiałam jeszcze w kuchni z Dorotą kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Był to kurier z przesyłką dla mnie. Następnie poszłam do salonu, usiadłam na kremowej kanapie i otworzyłam paczkę. Znajdowała się w niej bombonierka oraz kwiat niebieskiej róży. Myślałam, że z liścika się dowiem od kogo to, ale go nie znalazłam. Chwilę później dostałam SMSa od Chris'a, że nie może dzisiaj się ze mną spotkać. Z kolei poprosiłam służkę o wazon z wodą na ten piękny kwiat i poszłam do siebie. W swoim pokoju rozmyślałam nad snem, paczką. Muszę podziękować Chris'owi za ten prezent. Z myśli wyrwał mnie odgłos drapiących pazur w drzwi od sypialni. Był to nikt inny niż Karmel. Chciał się bawić, więc wyszłam z nim na spacer po okolicy. Wymęczył mnie i to strasznie. Ledwo co oddychałam. Skąd on ma tyle energii? Chwilę posiedziałam na ławce i ruszyłam w stronę domu. Cały dzień nie wiadomo kiedy mi zleciał, a tak na prawdę nic takiego nie robiłam. 
Moi rodzice jednak dzisiaj wrócili. Zbytnio nic nie mówili od powrotu, ani o tym jak było, ani co załatwili. Chyba byli zbyt zmęczeni. Zjedli kolację i położyli się spać. Z Dorotą zastanawiałyśmy się, czy wszystko poszło zgodnie z planem. 
Dostałam email od anonima o treści: Podobał Ci się prezent ode mnie? 
Odpisałam tylko na pytanie, na które chciałam uzyskać odpowiedź: Kim jesteś?

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wiem, że trochę krótko, ale nie mam zbytnio weny. Mam nadzieję, że ktoś to czyta. 
Proszę o szczere komentarze. 

czwartek, 8 listopada 2012

R.11

Impreza


Jak widać wszyscy z mojego powodu poszli na tą imprezę, która była zorganizowana przez Toby'ego. Odbywała się ona w pobliskiej knajpie. Była ona średnich rozmiarów, a jej wnętrze było w stylu klasycznym. Kiedy weszłam razem z Chris'em wszyscy zwrócili na nas uwagę, ale dla mnie to się nie liczyło. Ważne było, że byłam z nim, z tym którego kocham. W tamtej chwili tylko on się liczył.
Niestety organizator imprezy zepsuł cały czar, podchodząc i mówiąc do nas. Wtedy przypomniałam sobie w jakim celu przyszłam na tą zabawę. W głowie cały czas miałam to, co mówiła mi Blair.
Jak to mówią ..Trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej" . Po około dwóch godzinach nawet ja dobrze się bawiłam. Dobrze, że Kat i Chris byli tam razem ze mną. W połowie imprezy zjawił się tajemniczy i nieoczekiwany gość. Tylko nieliczne osoby go znały i jak się okazało mój chłopak też go znał...
-Nie przedstawisz mnie? - Gość zwrócił się do Chris'a, co mnie zdziwiło.
-Nina poznaj mojego brata Ian'a.
-Hej, miło mi Cię poznać. - Co prawda nie byłam pewna swoich słów, ale nie chciałam być nie miła. Wysunęłam nieśmiało dłoń w kierunku nowo zapoznanego chłopaka wymuszając delikatny uśmiech. Chłopak zmierzył mnie z góry do dołu, a na jego twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech po czym uścisnął moją dłoń dodając po chwili.
-Mi również.
Co chwilę zerkałam na Ian'a, ale nie dlatego, że mi się podobał tylko ciągle się na mnie patrzył. Trochę mnie to krępowało jednak przyznam, że miło się robi, gdy mężczyzna ci obcy nie może oderwać od ciebie wzroku, a co jak co, ale Ian brzydki nie jest. Wysoki brunet z zaczesaną grzywą do góry o śniadej karnacji i fioletowych oczach, które mieszały się z czarnym. Styl ubioru miał dość poważny jednak z nutką szaleństwa. Może to wydawać się dziwne, ale było coś w nim, co mnie pociągało. Po minie Chris'a można było zauważyć, że nie jest zadowolony z tego, że jego brat się pojawił, ale nie wiedziałam dlaczego.

Godzina 2 w nocy.

Chris odprowadził mnie do domu. W drodze próbowałam się czegoś dowiedzieć o Ian'ie, ale nie na każde pytanie dostawałam odpowiedź.
-Ile on ma lat?
-22
-Jakie są wasze relacje?
-Nie za dobre. 
-Dlaczego?
-Musimy o tym rozmawiać?
-Jak nie chcesz to nie. Powiesz kiedy będziesz chciał. 
-Nie złość się. Po prostu nie lubię o tym rozmawiać. 
-Dobrze. 
Chwilę później już byłam w domu. W głowie mieszały mi się myśli związane ze zemstą na Toby'm, a jednocześnie ciekawość o co chodzi z Chris'em i Ian'em. Niebawem leżałam w łóżku i zasypiałam.
Sen był dziwny i to bardzo...

środa, 7 listopada 2012

R.10

Wieczór tego samego dnia...
Na dworze była cisza taka jak cisza przed burzą... Nikogo już nie było u mnie w domu. Tylko Dorota i pies, a to dlatego, że ja też wyszłam. Moją jedyną myślą w głowie było to, aby się zemścić na Toby'm. Cały wieczór kręciłam się po okolicy rozmyślając. Jak to mówią ,,Zemsta jest długa i słodka", ale ta będzie, aż przesłodka. Chodząc tak spotkałam po drodze Cleo koleżankę z klasy i dzieciństwa. Jak widać wszyscy już wiedzą, że Toby wrócił i chcą wiedzieć jak zareagowałam na tą wiadomość oraz, co teraz zrobię.
Ludzie po prostu uwielbiają plotkować i zajmować się cudzym życiem.  
Swoją zemstę zacznę małymi kroczkami tak, aby nie zorientował się, że coś jest nie tak. Tylko muszę powiadomić o tym poszczególne osoby, aby nie wyszły z tego niepotrzebne komplikacje. Zaczynając chyba od Kat. 
Tak wyszło, że nawet nie wiem kiedy wybiła północ na zegarze w centrum. Dziwnym trafem z wybiciem zegara pojawił się nie kto inny jak cel mojej zemsty. Szczerze to miałam nadzieje, że to kto inny.
-Taki ktoś jak Ty nie powinien chodzić sam w środku nocy. 
-A to znowu Ty.
-Spodziewałaś się kogoś innego? 
-Żebyś wiedział. 
-Niech zgadnę rozmawiałaś z małą Kat i wszystko Ci wypaplała jak na spowiedzi. 
-Bystry jesteś. 
-Więc?
-Ja, Ty i Kat?
-Tak.
-Zgodzę się, ale pod kilkoma warunkami.
-Jakimi?
-Ty ją organizujesz, a ja razem z Kat nie mamy nic z tym wspólnego. Zapraszasz wszystkich znajomych. A i ja nie przyjdę sama tylko z kimś.
-No dobra. Z kim Ty chcesz przyjść?
-Zobaczysz. 
Następnie poszłam w kierunku swojego domu. Po drodze rozesłałam do wszystkich SMS'y z zaproszeniami na imprezę, której organizatorem jest Toby dla pewności, że się pojawią. Do Chris'a i Kat też wysłałam zaproszenie z tą różnicą, że do Kat dopisałam ,,Mój plan zaczyna się od imprezy. Mam nadzieję, że się pojawisz.".
Gdy już doszłam ujrzałam stojącego pod moim domem Chris'a, co trochę mnie zdziwiło, że o tej porze przyszedł.
-Hej, co tu robisz o tej porze? Myślałam, że zobaczymy się dopiero jutro.
-Chciałem z Tobą porozmawiać, ale jak byłem wcześniej to Cię już nie było, a gdy dostałem twojego SMS'a postanowiłem jeszcze raz zajrzeć. 
-Aha. Wejdź. Muszę Ci o czymś powiedzieć. 
-Ja również muszę Tobie o czymś powiedzieć. Może Ty zacznij. 
-Na tą imprezę musisz pójść ze mną... - Powiedziałam mu o, co chodzi z tym SMS'em oraz, co zamierzam zrobić. Nie był z tego zadowolony.
-A Ty o czym chciałeś porozmawiać?
-Mój brat przyjechał. 
-To chyba dobrze, prawda?
-Niezupełnie. Ja i mój brat od bardzo dawna nie jesteśmy w przyjacielskich stosunkach. 
-Mogę spytać dlaczego?
-Tak, ale nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać. Może następnym razem. 
-Więc, dobrze. Zostajesz na noc, czy wracasz do siebie? Moi rodzice wracają najprawdopodobniej w środę. 
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. 
-Położysz się obok i przytulisz mnie, i pójdziemy spać, a rano obudzisz się koło mnie, a ja obok Ciebie. Może jednak?
-No dobrze. Jak chcesz. 
Leżąc w łóżku jeszcze długo rozmawialiśmy między innymi o mojej i zarazem jego przeszłości oraz o jego bracie. Wiem jak na razie tyle, że ma na imię Ian i jest starszy. Nim się zorientowaliśmy już spaliśmy. Jednym słowem to był trochę ciężki dzień. Początek zaczął się miło, ale potem było, co raz gorzej.
Poniedziałek również za dobrze się nie zapowiadał.
Szkoła nawet szybko zleciała, ale reszta dnia ciągnęła się tak jakby miała trwać wieczność.
Zaczynając od imprezy. Wszyscy się mnie pytali, czy na nią idę. Wyszło tak, że prawie wszyscy szli ze względu na mnie. Następnie rozmawiałam z Kat i Chris'em. W momencie, gdy przekroczyłam próg domu zadzwonił telefon. Był to nikt inny jak tato. Dzwonił, aby się spytać, czy coś chcę z Nowego Yorku.
Gdy skończyłam z nim rozmawiać wpadł mi pomysł, aby zadzwonić do mojej kuzynki Blair z Nowego Yorku to mistrzyni w intrygach może mi pomóc z Toby'm.
I tak się stało, zadzwoniłam do niej.
-Hej Blair! Co u Ciebie słychać?
-Hej! A wszystko dobrze się układa. Nadal jestem z Chuck'iem. A u Ciebie, co słychać?
-Z jednej strony wszystko dobrze, a z drugiej mam problem. 
-A co się stało?
-Toby wrócił i chce, aby wszystko było po staremu, i nie daje mi oraz moim znajomym spokoju. Między innymi dzwonie w tej sprawie. Potrzebuję twojej pomocy. 
-Jasne. Pomogę jak tylko mogę. O co chodzi?
-Nie znam lepszej osoby w knuciu intryg. Chcę się zemścić i mam nadzieję, że mi pomożesz.
-Dobrze. Podjęłaś już jakieś kroki?
-Tak. Dzisiaj jest impreza organizowana przez niego na którą idę z Chris'em.
-Aha. No dobrze. Mam pewien pomysł...

wtorek, 6 listopada 2012

R.9

Hmm... Pobudka obok Chris'a. Tak, by mogło być codziennie.
Jeszcze dobrze nie otworzyłam oczu, gdy usłyszałam nagłe pukanie do drzwi mojego pokoju. To był nie kto inny niż Dorota. Nie zamierzałam otwierać, ale musiałam. 
-Dorota, co ty wyprawiasz? Obudziłaś mnie. Co się stało?
-Rodzice panienki dzwonili, aby powiadomić nas, że zostaną trochę dłużej w Nowym Yorku. Do środy wrócą. 
-Aha. Coś jeszcze?
-Listonosz był i zostawił list dla panienki. 
-Dobrze. Przygotuj śniadanie za pół godziny zejdziemy.
-Dobrze.

W pokoju...
-Już się obudziłeś?
-Tak. Już dawno, ale nie chciałem Ciebie budzić, dlatego nie wstawałem. 
-Oh... No widzisz. Zrobiła to Dorota. Rodzice zostają dłużej w Nowym Yorku i za pół godziny będzie śniadanie. 

Kuchnia...
-Hmm... Co tak ładnie pachnie? 
-Świeżo zaparzona kawa, jajka na bekonie, naleśniki, sok pomarańczowy oraz muffinki.
-Wygląda smakowicie. Zaraz zasiądziemy do stołu, tylko muszę wyjść z psem.
-Nie musi panienka ja już to zrobiłam, gdy jeszcze spaliście.
-Aha. To siadajmy.


***


-Witam! Gdzieś się spieszysz? 
-Co Ty tu do diabła robisz?! Czego chcesz?!
-Ty też? Serio?
-Co?
-Nina też nie najlepiej mnie powitała. Co z wami? 
-Ty się jeszcze pytasz co?! To szczyt wszystkiego! Zostaw nas wszystkich w spokoju i wracaj tam skąd przyjechałeś!
-Nie mam takiego zamiaru. Przynajmniej teraz. Mam zamiar tu zostać przez jakiś czas. Może urządzimy jakąś imprezkę? Ja, ty i Nina.
-Nie ma mowy!!! Zostaw nas! 
Coś czuję, że będą same kłopoty z jego powrotu. 


***

-Hej, nie zgadniesz gdzie jestem. 
-Zgaduje, że wróciłeś. 
-Tak i mam do Ciebie interes. Spotkamy się tam, gdzie zawsze.
-Jasne. Powiesz mi, o co chodzi?
-Kiedy się spotkamy. To nie jest rozmowa na telefon.
-Ok. To za godzinę tam, gdzie zawsze.
-Jasne.

***

Dwie godziny po śniadaniu. Dzwoni telefon, a to nie kto inny jak...
-Halo?
-Nina?
-Tak. Mama? Dlaczego dzwonisz? Coś się stało?
-Czy musi się coś stać, abym mogła zadzwonić do mojej córki, która jest ponad 800 mil od rodziców?
-Nie...
-Jak sobie radzisz? Nie wpakowałaś się w żadne kłopoty? Mam nadzieje, że nie zbliżasz się do Toby'ego. 
-Dobrze. Nie wpakowałam się i nie pierwszy raz zostaje sama z Dorotą w Atlancie, więc nie ma, co się przejmować. Nie zbliżam się do niego. Najchętniej chciałabym, aby całkiem zniknął z mojego życia. Nie martw się. Poradzimy sobie.
-Dobrze. Pa.
-Pozdrów wszystkich. Pa.
...
-Coś się stało?
-Nie. Po prostu mnie kontroluje...
Rozległ się nagły odgłos dzwonka do drzwi. Była to Kat. Było widać po niej, że coś jest nie tak.
-Kat? Co się stało?
-Od czego zacząć?
-Od początku.
-Matt został pobity. Toby mnie dzisiaj zaczepił i chciał zorganizować imprezę z nami.
-Kto pobił Matt'a i jaką imprezę?
-Nie wiem. Podejrzewam, że któryś z kolesi Toby'ego. Taką jak kiedyś.
-On chyba nigdy nie da mi spokoju. Muszę porozmawiać z Matt'em. Gdzie jest?
-W szpitalu... Mam przeczucie, że Toby tak łatwo nie odpuści. Na pewno nie dopóki Ty nie zrobisz czegoś...
-O nie! Po moim trupie. Pożałuje tego, co zrobił i wróci tam skąd przyjechał. 
-Co masz na myśli?
-Nie wie z kim zadarł, a może i wie... Stara Nina wróciła. Przynajmniej jej część i zamierza się zemścić.
-Chyba nie zamierzasz zrobić czegoś głupiego? Odpuść. On w końcu zostawi nas w spokoju.
-To zaszło już trochę za daleko. Chciał pogadać, to pogadamy, ale na moich warunkach.
-Tylko nie zrób niczego głupiego. Jaki masz plan?
-Zobaczysz, ale nikt nie może się o tym dowiedzieć. Jasne?
-Jasne. 

poniedziałek, 5 listopada 2012

R.8

Nareszcie piątek! Moi rodzice dzisiaj wyjeżdżają i będą dopiero w niedzielę wieczorem. Zostaję sama z Dorotą. Muszę powiedzieć Will'owi i Cece, aby odwiedzili Blair jest ona moją starszą kuzynką. Mieszka w tej samej dzielnicy, co moi rodzice będą za nie cały miesiąc. Ma ona bogatych rodziców. Ciocia ma własną linię ubrań, a wujek szczerze mówiąc nie wiem czym się zajmuje. Chociaż mieszkają oni w Nowym Yorku to i tak utrzymuję z nimi częste kontakty. 
Dzisiaj miałam mało lekcji. Po szkole planowałam spotkać się z Chris'em, ale jak na razie na przeszkodzie stanęło mi jedynie to, że w czasie mojego powrotu do domu spotkałam nikogo innego niż Toby'ego. 
Nie mogłam się od niego uwolnić przez prawie całą godzinę. Zawsze, gdy chciałam skręcić w innym kierunku on podążał za mną i cały czas mnie zaczepiał oraz mówił, że chce porozmawiać.
Ja go spławiałam, aż doszłam do wniosku, że to nie ma sensu ponieważ on i tak mi nie da spokoju.
W końcu zgodziłam się z nim porozmawiać chociaż wcale nie byłam zainteresowana tym, co ma mi do powiedzenia. 
-Nadal zamierzasz mnie unikać? Chcę pogadać. 
-Tak zamierzam, ale ja nie chcę z Tobą gadać. Nie rozumiesz tego?!
-Nie, nie rozumiem. Chcę aby było tak jak kiedyś.
-Co?! Czyś ty zdurniał?!
-Nie. Nie mów mi, że ty tego nie chcesz.
-Nie chcę. Gdybym mogła wymazałabym tą część mojego życia z pamięci.
-Kim jest ten facet, z którym się widujesz?
-Nie twoja sprawa! Skąd ty w ogóle wiesz, z kim ja się widuję?! Czyś byś mnie śledził?
-Po prostu wiem. Czy to ważne skąd... Dlaczego mi to robisz? Co? Dlaczego nie dasz mi wszystkiego naprawić?
-Ja Ci robię? Nie żartuj sobie ze mnie! Pewnych rzeczy nie da się naprawić. Po co ty w ogóle tu wróciłeś?
-Do Ciebie.
-To masz problem, bo ja nie chcę Ciebie w moim życiu.
-Zobaczymy... Jeszcze zmienisz zdanie.
-Nigdy Ci się nie uda mnie przekonać. - Po tych słowach od razu odeszłam i skierowałam się w kierunku domu. Po drodze zadzwoniłam do Chris'a i poprosiłam, go aby przyszedł do mnie. 
W ciągu piętnastu minut znalazłam się w domu i na wejściu zapowiedziałam Dorocie, aby nie wpuszczałam Toby'ego oraz to, że Christopher za chwilę tu będzie.
W między czasie zadzwoniła Kat. Opowiedziałam jej o sytuacji z Toby'm.
-Żartujesz? Musisz o tym powiedzieć Chris'owi. Może on coś na to poradzi.
-Ciekawe, co. Może będzie mnie pilnował i wszędzie ze mną chodził? Nie sądzisz chyba, że Toby coś mi zrobi?
-Nie, nie sądzę, ale kto wie, co mu wpadnie do głowy. Jak coś to dzwoń. Ja muszę kończyć. Pa.
-Ok. Pa.
Po zakończeniu rozmowy z Kat przyszedł Chris. Chwilę się wahałam, ale opowiedziałam mu o tym, co się stało. Długo rozmawialiśmy, nawet nie wiadomo kiedy nastała nas północ.
-Możesz zostać. Moich rodziców nie ma.
-Lepiej pójdę.
-Mówię poważnie. Zostań.
-Jesteś pewna?
-Tak. Nigdy nie byłam bardziej pewna niż teraz. 

sobota, 3 listopada 2012

R.7

Był to Toby. Moja przeszłość wróciła, a miałam nadzieję, że tego nie zrobi. Może ta przeprowadzka jednak nie jest taka zła? 
Hmm... Od czego by tu zacząć. Jakiś rok lub dwa lata temu byłam koszmarna. Cały czas opuszczałam szkołę, paliłam, jarałam i robiłam jeszcze wiele innych rzeczy o których nie chcę wspominać. Przyczyną tego wszystkiego był oczywiście Toby. Przez ten okres nie słuchałam nikogo nawet Kat. Było ze mną źle i to bardzo, tak źle, że pewnego razu wylądowałam w szpitalu reanimowana po narkotykach. W tamtej chwili postanowiłam z tym skończyć. Toby również po tamtym incydencie wyjechał do rodziny i nie dawał znaku życia, aż do teraz. Po co on przyjechał? 
-Co ty tu robisz?!
-Ciebie też miło widzieć. 
-Ja mówię serio, co tutaj robisz?
-Stęskniłem się za tobą.
-Ta jasne. 
-Tak trudno Ci w to uwierzyć?
-Tak. Dziwisz mi się? Odkąd byłam w szpitalu przez Ciebie nie dałeś znaku życia! Od tak sobie wyjechałeś i nawet nie sprawdziłeś jak się czuję, i czy wszystko ze mną okej. 
-Wiem. Spanikowałem. Nie możesz być o to zła. 
-Mogę i jestem. A teraz wynoś się z mojego domu i nigdy tu nie wracaj! Nie chcę Cię widzieć na oczy i  mieć w swoim życiu! Jasne?! 
-Żartujesz?
-Nie. Jestem seryjnie poważna. Wynoś się! 
-Dobrze, dobrze. Już wychodzę, ale jeszcze się odezwę. 
-Mam nadzieje, że nie. 
Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i to dosłownie.
-Dlaczego go tutaj wpuściłaś?!
-Nie wiedziałam, że to on. Gdybym wiedziała to bym nie otwierała tych drzwi. Dobrze się panienka czuje?
-Tak. Nie. Nie wiem. Muszę się położyć, a i nikomu nie mów o tym, co tu zaszło.
-Dobrze. 
Poszłam do swojego pokoju i się położyłam. Miałam nadzieję, że szybko usnę i tak się stało. 
Niestety obudził mnie telefon w środku nocy. Dzwonił ktoś z nieznanego numeru. Okazało się, że to Toby. Myślałam, że mnie zaraz coś trafi. Jak tylko usłyszałam jego głos w słuchawce od razu się rozłączyłam. Chciałam jak najszybciej zapomnieć o tym dniu i pójść spać. Jutro muszę iść jeszcze do szkoły, a weekend planuję spędzić tylko z Chris'em. Jak ja mam mu powiedzieć o Toby'm? 

Poranek. 06:00

Mój budzik dzisiaj był wyjątkowo głośny, a zarazem skuteczny. Na telefonie miałam chyba z dziesięć nieodebranych połączeń. Dzisiaj nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, ale niestety musiałam. Szkoła na mnie czeka. Moi rodzice dzisiaj na całe szczęście nie byli obecni na śniadaniu. Słyszałam coś, że podobno mają polecieć na weekend do Nowego Yorku załatwić coś w związku z mieszkaniem.
W drodze do szkoły miałam tylko nadzieję, że nie natknę się na Toby'ego. Cały dzień się dzisiaj ciągnął.
Rozmawiałam z Kat...
-Hej! Coś się stało? 
-Tak i ma na imię Toby.
-Co? To ten, o którym myślę?
-Tak. 
-Czego chciał?
-Nie wiem jak spytałam, dlaczego wrócił to powiedział, że się stęsknił, a ja go wyrzuciłam z domu. Potem jeszcze dzwonił do mnie parę razy jak spałam.
-Powiedziałaś o tym Chris'owi?
-Nie. Jeszcze nie. Nie wiem jak mam mu o tym powiedzieć. 
-Najlepiej zacznij od samego początku. Tylko musisz być całkowicie z nim szczera,
-Wiem. Powiedz mi, co ja bym bez Ciebie zrobiła?
-Nie wiem.
 Pod koniec lekcji porozmawiam z Chris'em, a następnie z Dorotą i ojcem.

***

-Cece już zdecydowałem o tym czy nasza córka pojedzie z nami. Wiem, że miałem zrobić to tydzień przed naszym wyjazdem, ale zrobiłem to dzisiaj.
-To znaczy, że z nami jedzie, tak?
-Nie. 
-Co?!! Jak to nie? Sądziłam, że nie zgodzisz się na ten idiotyczny pomysł. 
-To źle myślałaś. Przemyślałem to i tak będzie lepiej. Skończy tutaj szkołę i jeżeli będzie chciała to przeniesie się do Nowego Yorku, a jak nie to zostanie tutaj. Niedługo skończy osiemnaście lat i będzie pełnoletnia, więc pozwólmy jej samej zacząć decydować o swoim życiu.
-To jest nadal mała dziewczynka, którą trzeba się zająć. Nie pamiętasz już, co ona wyprawiała z tym całym Toby'm?! Dopiero po wizycie w szpitalu się zmieniła. Co jeżeli ponownie zacznie się tak zachowywać? Co wtedy zrobisz? Co?
-Nie przesadzaj to było dwa lata temu. Teraz jest mądrzejsza i wie, co robi. W dodatku jest Dorota, Kat i Chris. Oni się nią zajmą zobaczysz. Za bardzo się przejmujesz. Zaufaj jej! To w końcu twoja córka.
-Dobrze. Zobaczymy. Jak chcesz. Niech tutaj zostanie, ale słyszałam, że Toby wrócił i podobno ma zostać na dłużej. Oby nie wyszły z tego jakieś kłopoty. Mam nadzieję, że masz rację. 

***

-Hej, Chris! Możemy porozmawiać?
-Hej, Tak możemy, a o czym?
-Zobaczysz. Spotkamy się u Ciebie po szkole?
-Tak, jasne. Do zobaczenia.
-Pa. - Pocałowałam, go na pożegnanie i poszłam do samochodu. 
Po powrocie do domu od razu poszłam do siebie, aby zostawić rzeczy, a następnie poszłam do kuchni, gdzie zastałam Will'a.
-Coś się stało?
-Dlaczego od razu miało by się coś stać? Nie mogę siedzieć w kuchni?
-Nie. Nie to miałam na myśli. Tylko po prostu masz taką minę, że aż strach się zapytać, co się stało.
-Och... Możesz usiąść? Musimy porozmawiać. 
-Tak, jasne. Tylko nie za długo ponieważ już się umówiłam i nie mam za bardzo czasu. 
-Oczywiście. Chciałem porozmawiać o twoim zostaniu tutaj.
-Już podjąłeś decyzję? 
-Tak.Postanowiłem, że...
-Że? Możesz to powiedzieć?
-Tak. Postanowiłem, że możesz tu zostać z Dorotą.
-Dziękuję Ci!!!! Jesteś najlepszy!!!
-Jest coś jeszcze. Masz do nas dzwonić i nas odwiedzać oraz twoja mama powiedziała mi, że Toby wrócił i mam nadzieję, że nie masz z nim nic wspólnego. 
-Wiem o tym, że wrócił i gdy tylko go zobaczyłam od razu, go wyrzuciłam i powiedziałam mu, że nie chcę go znać. 
-To dobrze i mam nadzieję, że tak pozostanie. Ufam Ci i chcę, aby tak pozostało. Jeżeli mnie zawiedziesz przeprowadzasz się do nas do Nowego Yorku. 
-Dobrze. Mogę już iść? Umówiłam się z Chris'em. Muszę mu powiedzieć o Toby'm i o tym wszystkim. Życz mi powodzenia. Pa.
Po trzydziestu minutach byłam już u niego. 
-Hej!
-Hej! Możemy porozmawiać na osobności?
-Tak. Chodź do mnie. 
-Mam nadzieję, że to, co Ci powiem nie zmieni nic między nami. 
-Coś się stało?
-Hmm... Moja przeszłość wróciła i ma na imię Toby. Może lepiej usiądź, bo to trochę zajmie. 
Jakieś dwa lata temu byłam z chłopakiem o imieniu Toby. Był i jest to chłopak, który powinien się nazywać "kłopot". Przez niego wpadłam w złe towarzystwo. Zaczęły się ciągłe wagary, picie alkoholu, jaranie oraz kłopoty z prawem. Ja nic nie robiłam, ale to nie miało znaczenia, bo o wszystkim wiedziałam. Przez ten okres nikogo nie słuchałam i miałam kłopoty. Pewnego razu po imprezie zabrała mnie karetka i byłam reanimowana oraz zrobili mi płukanie żołądka. W tamtej chwili życie przeleciało mi przed oczami, a Toby wyjechał i nigdy więcej się nie pojawił, ani nie odezwał, aż do wczoraj. Był u mnie wieczorem, ale od razu go wyrzuciłam. Nie chcę mieć nic z nim wspólnego, ani z tamtym życiem. Co ja mam teraz zrobić?
-Dobrze, że mi o tym powiedziałaś. Coś wymyślimy. Razem.
-Cieszę się, że powiedziałeś "razem". Och... Zapomniałabym. Rozmawiałam z Will'em i zostaję w Atlancie. 
-To fantastycznie.
Następnie siedzieliśmy we dwoje jeszcze chyba z trzy godziny i rozmawialiśmy. Późnym popołudniem Chris odprowadził mnie do domu i chwilę jeszcze posiedział u mnie, a potem poszedł. Ja po całym tym dniu poszłam spać od razu po jego wyjściu. 

piątek, 2 listopada 2012

R.6

-Pobudka panienko Nino! Czas wstawać do szkoły.
-Co? Która jest godzina?
-Dokładnie 07:00. Pamięta panienka, co obiecała panu William'owi?
-Co?! Dorota dlaczego mnie wcześniej nie obudziłaś?! I tak. Pamiętam. Jak mogłabym zapomnieć..?
Po chwili byłam już wyszykowana i schodziłam na dół na śniadanie. O dziwo zastałam w kuchni swoich rodziców, którzy zawsze o tej porze już są w pracy. Trochę mnie to zaskoczyło...
-Co wy tu robicie?
-O ile wiem mieszkamy, ale już nie długo. Dlaczego jesteś taka zdziwiona? Siadaj i jedz, a potem jedź do szkoły. 
-Dobrze. - Co prawda powiedziałam to ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Dzięki kółku teatralnym na które uczęszczałam nie skapnęli się. Teraz mam trochę inne plany. Moja nauczycielka z kółka jest teraz na urlopie i zajęcia są odwołane.
-Dorota wyjdziesz dzisiaj z Karmelkiem? Ja już nie zdążę, a chcę jeszcze podjechać w jedno miejsce. 
-Oczywiście, że wyjdę. Kocham tego pieska.
-Dziękuje ci bardzo. - Rozmowa przy śniadaniu nie była interesująca. Dlatego szybko się wymknęłam z domu. Po drodze do szkoły podjechałam po Kat.
-Hej! Co tam? Rozmawiałaś z Chris'em?
-Hej! Nic takiego oprócz tego, że moi rodzice dzisiaj byli w domu na śniadanie, co było dziwne. Chyba nie zamierzają mnie pilnować i sprawdzać czy wychodzę rano do szkoły. Tak rozmawiałam. Niestety niezbyt długo, bo Dorota zadzwoniła z wiadomością, że Will czeka na mnie w domu.
-Aha. Chyba nie będzie Cię co chwilę sprawdzał. Nie sądzisz?
-Sama już nie wiem. Cece jest przekonana, że Will będzie mi kazał jechać z nimi i że to wszystko nie ma sensu abym się im sprzeciwiała. 
Po paru minutach byłyśmy już na miejscu. I jak widać plotki chybko się rozchodzą...
-Nina! To prawda, że się wyprowadzasz do Nowego Yorku?
-Skąd o tym wiesz? To jeszcze nic pewnego. 
-Dowiedziałam się od Meredith. Wszyscy zdecydowaliśmy, że wyprawimy Ci imprezę pożegnalną w przyszły weekend.
-Aha. Bardzo dziękuje wam, ale nie mogę imprezować. 
-Dlaczego?
-Nie ważne. 
To był news dnia i wszyscy o tym mówili oraz pytali się mnie, czy to prawda.
Niestety sama nie wiedziałam. Mój tato miał zamiar podjąć decyzję dopiero tydzień przed wyjazdem.
Lekcje szybko zleciały, ale ja zamiast prosto do domu pojechałam z Chris'em do niego.
-Chcesz coś do picia?
-Poproszę.
-Może być kawa?
-Tak. - Odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
W tym samym czasie napisałam do Doroty SMSa, że wrócę później i żeby dała mi znać kiedy wracają rodzice. Po chwili dostałam odpowiedź, że powinni dopiero na wieczór wrócić i jeżeli coś się zmieni to mnie powiadomi.
Byłam u Chris'a jeszcze chyba z dwie godziny. Rozmawialiśmy o wszystkim między innymi o tym, co z nami będzie jeżeli będę musiała wyprowadzić się do Nowego Yorku. Po powrocie do domu na szczęście moich rodziców jeszcze nie było.
Dzisiaj był luźny dzień w szkole i zadanie domowe zrobiłam w szkole. Miałam czas wolny dla siebie.
Dużo myślałam nad tą wyprowadzką. Do Nowego Yorku mogę w każdej chwili pojechać kiedy tylko będę chciała. Tak jak w zeszłe wakacje. Ale na stałe? Może kiedyś, ale nie teraz. W tej chwili mam tu szkołę, przyjaciół i chłopaka, którego kocham.
Moje myśli przerwała Dorota, która przyszła sprawdzić, co ze mną.
-Coś się stało?
-Nie. Nic się nie stało. Mam nadzieję, że ojciec zgodzi się abym tu została. Do nich mogę pojechać na wakacje lub na weekend, ale nie na stałe. Przynajmniej nie teraz. Tu mam własne życie. 
-Dobrze wiem o tym. Niestety nic na to nie poradzimy. Wie panienka, gdzie zamierzają kupić mieszkanie panienki rodzice?
-Tak wiem. Kupili apartament na Manhattanie w dzielnicy Upper East Side.
-To tam panienka była w zeszłe wakacje. Prawda?
-Tak. 
Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Dorota zeszła zobaczyć kto to, a ja w tym czasie sprawdziłam pocztę email i Facebooka. 
-Dorota! Kto to?! - Nie dostałam żadnej odpowiedzi.
-Dorota?!
Po chwili zeszłam na dół zobaczyć, co z Dorotą i kto przyszedł. Odpowiedź czekała na mnie w salonie. Gdy do niego szłam dziwiła mnie cisza. Pies nie szczekał i ani Doroty, ani gościa nie było słychać. 
-Dorota? Gdzie jesteś? Coś się stało? - Ponownie nie usłyszałam odpowiedzi. Powoli zaczynałam się martwić. Jak weszłam do salonu i zobaczyłam, kto przyszedł zamurowało mnie ze zdziwienia. Był to...

czwartek, 1 listopada 2012

R.5

Godzinę po powrocie taty z pracy, mama poszła z nim porozmawiać o jak to nazwała "głupim pomyśle".
Myślałam, że szlak mnie trafi czekając na decyzję ojca. Moją jedyną myślą było to, aby Will postąpił tak jak zawsze czyli przyszedł, spytał się i podjął decyzję taką jak ja chcę. Za to kocham mojego ojczulka...
Czekałam chyba godzinę, aż w końcu się pojawił u mnie w pokoju, aby porozmawiać. 
Jednak tym razem strategia była inna. 
-Twoja mama nie popiera tego, abyś tu została z Dorotą. Ja nie mam jak narazie podjętej decyzji w związku z tym chciałbym usłyszeć twoje zdanie.
-Wiem, że mama tego nie popiera. Naprawdę chce tu zostać i skończyć szkołę. Dorota zostanie ze mną i się mną zaopiekuje, zresztą za trzy miesiące mam osiemnaste urodziny i będę pełnoletnia. Was i tak nie ma całymi dniami w domu. Teraz będzie tak samo tylko, że będziecie w Nowym Yorku.
Co mam zrobić, abyś się zgodził?
-Zgodzę się jeżeli mi udowodnisz, że sobie poradzisz bez nas. 
-Co masz dokładnie na myśli??
-Szkoła, żadnych imprez i pokażesz mi, że potrafisz się zachować jak dorosła.  
-Dobrze. Zrobię wszystko, abyś się zgodził.
-Tydzień przed naszym wyjazdem podejmę decyzję dotyczącą ciebie, czyli masz dwa tygodnie zaczynając od dzisiaj.
-Dobrze. 
Po chwili ani mnie, ani mojego taty już nie było. Poczułam się lepiej i wyszłam z Dorotą, i psem na spacer.
-Jak panienka zamierza sprawić, aby pan William się zgodził na nasze zostanie tutaj?
-To bardzo proste. Zrobię to czego ode mnie wymaga. Będę chodzić do szkoły tak jak to robię i nie będę imprezować. 
-Aha. Może powinna panienka porozmawiać ze swoją przyjaciółką?
-Chyba masz rację. Wiesz, że z Kat znam się od małego. Poznałyśmy się w przedszkolu. Już pierwszego dnia się zaprzyjaźniłyśmy. Nasze mamy również się zaprzyjaźniły, ale moja mama później zajęła się pracą i coraz mniej czasu zaczęły ze sobą spędzać. Teraz to czasem się spotkają, aby porozmawiać, ale rzadko. Jak byłyśmy w drugiej klasie do nas dołączył nasz przyjaciel z dzieciństwa, który był przez jakiś czas u rodziny. Przyjaźniliśmy się przez prawie całe życie, przecież zresztą wiesz. Teraz w liceum nasze relacje się trochę ochłodziły, a szczególnie moje z Matt'em. Zerwałam z nim przed wakacjami. Kat znowu nie wiem z jakiego powodu na początku roku szkolnego odsunęła się ode mnie. Po tym jak poznałam Chris'a. Pamiętam jak pojawił się w szkole. Prawie wszystkie dziewczyny były nim zafascynowane łącznie ze mną tylko, że ja za nim tak nie latałam jak one. Samo wyszło, że on wybrał akurat mnie chociaż wcale nie musiał. Po kilku rozmowach i spotkaniach zakochaliśmy się w sobie. Czasem się posprzeczamy, ale i tak go kocham jak nikogo innego. 
-Piękna historia, aż mi łzy poleciały... 
W mojej głowie teraz była tylko myśl, aby spotkać się i porozmawiać z Chris'em i Kat. 
Po dwu godzinnym spacerze kazałam Dorocie wziąć Karmelka do domu, a ja poszłam do Katherine. 
Po piętnastu minutach byłam już przed jej domem. Po zapukaniu do drzwi czekałam, aż mi ktoś otworzy.
-Kat?
-Nina? Co ty tutaj robisz o tej porze?
-Musiałam się z tobą zobaczyć i porozmawiać.- Następnie się rozpłakałam i ją przytuliłam. Dawno się tak nie czułam. Po chwili usiadłyśmy na ganku.
-O czym wczoraj mówiłaś? Jaką przeprowadzkę miałaś na myśli i to do Nowego Yorku?
-Mój tato dostał awans w pracy i mamy się przenieść do Nowego Yorku, ale ani ja, ani Dorota nie mamy zamiaru tego robić. Moja mama znowu uważa, że jestem niepełnoletnia i mam z nimi jechać. Rozmawiałam z ojcem, a on kazał mi chodzić do szkoły i nie imprezować. Mam mu pokazać, że potrafię już zachować się jak osoba dorosła i tydzień przed wyjazdem zdecyduje, czy mogę zostać tutaj, czy mam jechać z nimi. 
-Wow! Nie sądziłam, że macie zamiar się wyprowadzić. To dlatego wczoraj tak imprezowałaś?
-Tak, a w dodatku pokłóciłam się z Chris'em tego samego dnia, a ty się do mnie nie odzywałaś nie wiadomo dlaczego. Musiałam odreagować i trochę przesadziłam, bo nie pamiętam połowy imprezy.
-Chris cię wyniósł i to dosłownie. Wiem, że to mogło być dla ciebie dziwne, ale musiałam się odciąć od wszystkiego. Zresztą przez ten czas byłam u babci. Przepraszam, że nie było mnie przy tobie kiedy mnie potrzebowałaś.
-Ja też Cię za wszystko przepraszam.- Jeszcze chwilę posiedziałyśmy i poszłam do mojego chłopaka chociaż była już trochę późna godzina. Na moje szczęście jeszcze nie spał i przywitał mnie w drzwiach jego domu zanim jeszcze zdążyłam do nich zapukać. Szczerze to było trochę dziwne, ale teraz nie zaprzątałam sobie tym głowy.
-Hej! Przepraszam za późną porę, ale czy możemy porozmawiać?
-Tak, jasne, że możemy. Proszę, wejdź.
-Przepraszam Cię za tą kłótnie. Miałam zły dzień. 
-Ja również przepraszam.
Na zgodę był pocałunek i to bardzo namiętny... Przez jakiś czas się całowaliśmy, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Lepszej chwili nie mógł sobie wybrać! Na ekranie wyświetlił mi się numer Doroty. 
-Dorota? Dlaczego dzwonisz o tej porze? Czy coś się stało?
-Pan William czeka na panienkę, aż wróci. 
-No tak! Kompletnie zapomniałam. Od dzisiaj kazał mi pokazać, że dam se radę jak się wyprowadzą. Dobrze. Zaraz będę. 
Po tych słowach się rozłączyłam.
-Przepraszam, ale muszę już iść.
-Dobrze, a coś się stało?
-Nie, ale naprawdę muszę już iść.
-Odprowadzę cię. 
-Okej. Po drodze Ci powiem o co chodzi.
W czasie drogi opowiedziałam mu o awansie ojca i naszej przeprowadzce do Nowego Yorku oraz o tym, co Will wymyślił, abym mogła zostać w Atlancie. Gdy doszliśmy już do mojego domu jeszcze chwilę postaliśmy pod drzwiami, a następnie się pożegnaliśmy i weszłam do domu.
Tato siedział w kuchni i czekał na mnie. 
-Przepraszam, że wróciłam o tej porze, ale musiałam pewną sprawę załatwić. To się nie powtórzy. 
-Ja nic nie mówię. Jeżeli musiałaś coś załatwić i to było na tyle ważne to dobrze.
Kiedy mi to powiedział od razu poszedł się położyć, a ja za nim. 
Leżąc w łóżku myślałam o paru rzeczach m.in. 
"Czy tato pozwoli mi tu zostać?", "Dzisiaj nareszcie porozmawiałam z Kat i było super!", ''Cieszę się, że pogodziłam się z Chris'em. Kocham go!''. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

R.4

Och...
Głowa mi pęka, a światło to mój wróg. Pierwsze, co przyszło mi na myśl to zawołanie gosposi i mojej opiekunki zarazem...
-Dorota! 
Na moje szczęście szybko się pojawiła w moim pokoju.
-Dorota, co się stało? Która jest godzina? Jedyne, co pamiętam to impreza halloween'owa, na której się upiłam, a dalej nie wiem, co się działo.
-Panienka wróciła do domu odprowadzona przez Katherine i Chris'a około północy. Teraz jest samo południe. Państwo Waldorf wyszli z samego rana do pracy. 
Kiedy dowiedziałam się, że moich rodziców nie ma poczułam ulgę. Nie miałam teraz ochoty z nimi rozmawiać ani na temat przeprowadzki, ani tego gdzie byłam.
-Dlaczego panienka tak wczoraj wybiegła?
-Dlatego, że Cece i William chcą się wyprowadzić do Nowego Yorku pod koniec miesiąca.
Po tej wiadomości Dorota tylko usiadła, aby nie zemdleć. Po jej minie wywnioskowałam, że ma takie samo zdanie na ten temat jak ja.
-Gdyby był tylko jakiś sposób, aby uniknąć tego. Moi rodzice nie zostawią mnie samej tutaj ponieważ jestem niepełnoletnia. A gdyby tak...
-Gdyby, co?
-Zostawili mnie pod twoją opieką? Przynajmniej do ukończenia szkoły. Co sądzisz?
-Pod moją opieką? Czyżby panienka oszalała? Nigdy się nie zgodzą. 
-Oj, zgodzą się, zgodzą. Moja już w tym głowa.
Wpadł mi do głowy plan jak doprowadzić do tego, aby się zgodzili.
Po chwili wstałam z łóżka i kazałam Dorocie naszykować mi kąpiel, gdy ja w tym czasie zeszłam na dół, aby coś zjeść i poszukać jakiś tabletek przeciwbólowych.
Po kąpieli przeleżałam resztę dnia w łóżku lecząc się z kaca. Cece wróciła dzisiaj wcześniej niestety. No i zaczęło się...
-Gdzie ty do cholery byłaś?! Co w ciebie wstąpiło?! Zwariowałaś?!
-Nieważne musiałam po prostu odreagować i wszystko przemyśleć. Nie chce się stąd wyprowadzać i nie zmusicie mnie do tego przynajmniej do końca szkoły. I to wy zwariowaliście myśląc, że będę popierać tą decyzję!  Dlatego wy możecie się wyprowadzić do Nowego Yorku, ale ja zostaję tutaj razem z Dorotą.
-Co? Jak to z Dorotą?
-Normalnie. Żadna z nas nie chce się przenieść, dlatego chcemy zostać, a wy jak chcecie to jedźcie. Droga wolna. 
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. Muszę porozmawiać z twoim ojcem, ale wątpię w to, żeby się zgodził.
Zobaczymy...

środa, 31 października 2012

R.3

Rano...

Dzisiaj z małą trudnością wstałam. Gdyby nie Dorota to bym zaspała. Po wstaniu czekało mnie szybkie wyszykowanie się do szkoły i droga do niej.
W dzisiejszym dniu lekcje ciągnęły się w nieskończoność. Myślałam, że nigdy się nie skończą, 
Na wychowaniu fizycznym nie ćwiczyłam powiedziałam, że jestem niedysponowana, co z resztą było prawdą. Pani nie była zadowolona, ale ja się tym wcale nie przejęłam. Myślałam, że spotkam Kat i będę mogła z nią porozmawiać, ale niestety nie widziałam jej cały dzień.
W dodatku pokłóciłam się z Chris'em o byle co. Mam dzisiaj zły dzień.
Po powrocie do domu czekała na mnie mama w kuchni. Jak spytałam się Doroty o co chodzi to jedyne, co się dowiedziałam to, to, że odkąd mama wróciła z pracy nie odezwała się ani słowem.
Miałam jedynie nadzieję, że jest w dobrym humorze i nie będzie żadnych kłótni między nami. 
Po wejściu do kuchni zostało mi tylko wskazane, że mam usiąść przy stole koło niej.
Przez chwilę panowała cisza. 
Następnie mama rozpoczęła rozmowę. Zaczęło się od pytań jak mi idzie w szkole, jak się czuje i co się akurat u mnie w życiu dzieje. Na każde z nich odpowiadałam spokojnie. 
Odpowiedzi padały kolejno:
-Dobrze.
-Nieźle.
-Hmm... Kat się do mnie nie odzywa i nie wiem dlaczego, a na dodatek dzisiaj pokłóciłam się z chłopakiem. Tak po za tym to nic.
Usłyszałam tylko odpowiedź, że o tym za chwilę porozmawiamy. Po chwili zaczęła się poważna rozmowa na temat tego jak mi się podoba w Atlancie, czy chciałabym się wyprowadzić. Na początku nie wiedziałam do czego ta rozmowa zmierza, ale po chwili zaczęłam się domyślać. Przez jakiś czas się nie odzywałam gdy nagle zaczęłam zadawać pytania.
-O co chodzi? Chcecie się wyprowadzić stąd? Ja dopiero zaczęłam rok szkolny i zamierzam go tutaj skończyć!
Moja mama tylko odpowiadała krótkimi zdaniami.
-Możliwe, że twój tato dostanie awans w pracy i będziemy musieli się przenieść do Nowego Yorku. Możliwe, że na stałe.
Moja reakcja nie była dla mamy zadowalająca.
-Kiedy chcecie się wyprowadzić?
-Pod koniec tego miesiąca.
-Nie ma mowy! Ja nigdzie się nie wyprowadzam, Zostaję tutaj i kończę szkołę!!
-To nie możliwe. Po pierwsze nie jesteś pełnoletnia i nie możesz zostać sama, a po drugie nie zgadzam się na to. Jedziesz z nami.
-Siłą mnie tam nie zaciągniesz. To nie fair! 
Wstałam gwałtownie i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. 
Wybrałam się na długi spacer. 
To najgorszy dzień w moim życiu! Nie mam zamiaru się wyprowadzać stąd. Niech wybiją sobie to z głowy. Ja zostaję w Atlancie. 
-Muszę odreagować. Jak pójdę na imprezę to nic się nie stanie.
Sięgnęłam po telefon do kieszeni w spodniach, a następnie zadzwoniłam do jednego chłopaka z klasy, który organizuje dzisiaj imprezę podczas nieobecności rodziców. Tylko zapowiedziałam mu, że zaraz będę.
I tak się stało. Pierwsze, co to udałam się po alkohol. Myślałam tylko o tym aby się upić i nie przejmować się tym wszystkim. Udało mi się to zrobić. Po trzech godzinach i wypitych dwóch butelkach koniaku i wódki oraz po wypiciu około dziesięciu piw. Później już tylko pamiętam dalszy taniec i picie.
Gdy schodziłam z parkietu zobaczyłam Chris'a był z Kat, a mnie wmurowało.
Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać, ale byłam tak wstawiona, że nie zdążyłam się ukryć przed nimi.
Jak do mnie podeszli to się zaczęło od gadki "Co ty do cholery jasnej wyprawiasz?! Zwariowałaś?!"
Moja odpowiedź była jednoznaczna ze słowem "Tak" Następnie to ja zadawałam im pytania.
-Skąd wiecie, że tu jestem?! Po co przyszliście? Kolejne pytanie skierowałam do Kat
-Dlaczego mnie unikałaś i się do mnie nie odzywałaś?! Nie czekając na odpowiedź poszłam po dolewkę, którą wypiłam duszkiem. Kolejnej niestety nie zdążyłam, bo mój chłopak razem z moją przyjaciółką zabrali mnie do domu, a konkretnie to Chris wziął mnie na ręce i wyniósł.
Miałam zamiar tam wrócić, ale nie udało mi się to. 
Całą drogę do domu milczałam, a oni tylko zadawali mi pytania w stylu "Dlaczego to zrobiłam?", "Co mi odbiło?". Przed samym domem jedyne słowa jakie wypowiedziałam to takie, że wyprowadzam się do Nowego Yorku i po nich od razu weszłam do domu. 
W drzwiach powitała mnie Dorota, która zaprowadziła mnie do pokoju tak, aby rodzice się nie dowiedzieli, że jestem pijana. 
Następne, co pamiętam to moje łóżko.

wtorek, 30 października 2012

R.2

Lekcje w szkole szybko zleciały. Po powrocie czekałam na wiadomość od Kat, ale na marne.
W między czasie po odrobieniu lekcji byłam z Chris'em i z moim psem Karmelkiem. Nazwałam go tak ze względu na kolor sierści na spacerze, 
Byliśmy przez całe popołudnie na dworze wybraliśmy się do lasku, parku i nad wodę. Karmelek był zadowolony, a ile się nabiegał. 
Czas nam bardzo szybko zleciał. Po powrocie do domu czekało mnie czyszczenie psa, a dokładnie to jego sierści. Przyznam, że chwilę mi to zajęło, ale jakoś mi się udało. Nasza gosposia Dorota cały czas mnie pouczała co i jak należy zrobić. Nie zawszę jej słuchałam, ale i tak doceniam to, że chciała mi pomóc.
Po zmroku rodzice wrócili z pracy. Byli na tyle zmęczeni, że nic już nie jedli tylko się wykąpali i poszli spać.
Ja nie mogłam przez pół nocy spać. Przewracałam się z jednej strony na drugą. 
Przez te godziny kiedy nie spałam i leżałam w łóżku przeplatało mi się tysiące myśli między innymi związanych z Kat i z tym co się stało. 
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam...

R.1

Pobudka 6:45
Och! Czas do szkoły. Muszę się szykować. 
Jak każdego ranka wstałam, poszłam do łazienki, ubrałam się, uczesałam się i umalowałam.
Zeszłam na dół. Nikogo nie zastałam oprócz mojego psa, który dał mi wyraźnie znać, że chce iść na dwór. 
Wyszłam z nim na chwilę i po powrocie pojechałam do szkoły.
Kawa na śniadanie i pieniądze na lunch. Ok. Czas do szkoły...
Szkoła...
Dzisiejszy dzień był jakiś inny, miałam takie dziwne wrażenie, że coś się stanie, tylko pytanie: "Co?"
Idąc szkolnym korytarzem do swojej szafki, natknęłam się na Chris'a:
- Hej! - powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy, usłyszałam odpowiedź:
- Hej! - i po chwili mnie pocałował.
 Po namiętnym pocałunku zapytał:
- Co tam? - a ja bez chwili zastanowienia odpowiedziałam, że to, co zwykle.
Zostawiłam w szafce swoje rzeczy, wzięłam książki na lekcje i poszłam pod salę, po drodze wydawało mi się, że widziałam Kat, ale nie byłam pewna, więc poszłam dalej.
Zadzwonił dzwonek na lekcję. Dzisiejsza lekcja była nudna, przynajmniej dla mnie, nie miałam najmniejszej ochoty dzisiaj siedzieć w szkole, ale nie miałam innego wyjścia.
Po lekcji wzięłam telefon i zaczęłam szukać numeru Kat w książce telefonicznej, napisałam SMSa do niej o treści:
 Musimy pogadać. Spotkajmy się po szkole. Odezwij się.  - Nina

poniedziałek, 29 października 2012

Wstęp

Mam 17 lat. Jestem typową nastolatką i tak jak każda dziewczyna mam swoje problemy.
Mieszkam w dużym domu z rodzicami i moim psem.
Chodzę do pobliskiej szkoły, do liceum. Moja przyjaciółka to Kat. Znam ja chyba od zawsze, ale ostatnio nasze relacje się ochłodziły. 
Dobrze się uczę chociaż chwilami bazuje na samych trójkach.
Moi rodzice pracują, w większości całymi dniami lub na zmiany.
Z lekka opiszę jak wyglądam: mam brązowo-czarne włosy, piwne oczy, wysportowaną sylwetkę i zdrowy styl życia.
Mój chłopak ma na imię Chris... Christopher. Jest wysoki, szczupły i przystojny. Ma krótkie brązowe włosy i zielone oczy. Wydaje się poważny i smutny, ale za to ma ujmujący uśmiech.
Poznałam go niedawno, bardzo niedawno... Na początku tego roku szkolnego, ale czuję, że przy nim mogę być sobą.
Moi rodzice hmm... Mama jest ładną, miłą, opiekuńczą i wyrozumiałą osobą. Pochłania ją praca, ale zawsze, gdy tego potrzebuje jest przy mnie i ma dla mnie czas. Z wyglądu ma cechy podobne do mnie np. kolor włosów i oczu, wzrostem również jesteśmy podobne. Tato jest tak samo opiekuńczy jak mama, dużo pracuje, ale ma czas dla mnie i mamy. Wygląd cechuje go, tak jak w większości przypadkach każdego mężczyznę, brązowe włosy i oczy, szczupły i wysoki.
Mój pies hmm... dostałam go, gdy miałam 15 lat, jest on rasy Cocker Spaniel'a, kolor maści podchodzi pod karmel, no może trochę ciemniejszy. Ma około 2 lat i pełno energii.